Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/242

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

w ostatnich utarczkach Kommuny. Widocznie w głębi jego duszy pozostała jakaś iskierka ludzkości, chciał przyjść z pomocą nieszczęśliwej i uratował dziecię — mówił sobie wikary. — Lecz matka, matka czy nie umarła?
 Wyszedłszy z gabinetu, zbliżył się do łóżka i przyłożył ucho do ust chorej, nasłuchując.
 Joanna oddychała. A więc żyła jeszcze.
 Dym zgęszczał się coraz bardziej. Trzeszczały płomienie.
 Przed upływem kwadransu, ów dom w gruzy się rozpadnie!
 Schody jedynie tylko pozostały jeszcze nietknięte, ponieważ pożar zaczął się od dachu.
 Ksiądz d’Areynes, owinąwszy co prędzej chorą w prześcieradło i kołdrę, obdarzony, jak wiemy, wielką siłą muskularną, pochwycił ją, zarzucił sobie na ramiona i biegł wśród duszącego dymu i płomieni, stawiających przed nim niezwyciężoną zaporę.
 Zejście na dół po wązkich schodach z takim ciężarem, było niesłychanie trudnem i przykrem. Potrzebował kilku minut czasu za nim wydostał się na ulicę, dosyć spokojną w tej chwili.
 Bitwa skoncentrowała się w innym punkcie miasta, a mianowicie w pobliżu Chateau-d’Eau.
 Wikary miał zamiar chwilowo zanieść Joannę do siebie i oddać ją pod opiekę swej wiernej, starej Magdaleny, lecz w chwili, gdy wychodził z palącego się domu, spotkał oddział marynarzów dowodzonych przez oficera.
 — Pan de Kernoël!...
 — Ksiądz d’Areynes!
 Wybiegły dwa okrzyki na raz z ust tych dwóch spotykających się ludzi.
 — Zkąd idzież i gdzie podążasz księże d’Areynes? — pytał kapitan marynarki.
 — Niose te biedną umierającą kobietę, wyrwawszy ją płomieni — odrzekł wikary. — Wypełniam przysięgę uczynioną jej mężowi na łożu śmierci, w szpitalu.
 — Trzeba ją zanieść do ambulansu.
 — A gdzież on się znajduje?
 — Ztad o parę kroków, przy ulicy Servan. Postawiłem