Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/182

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

 — Zapytuje o to, ponieważ, jak sądzę, trzeba będzie wybrać bramę w Près-Saint-Gervais.
 — Zastosuje się do tego.
 — Gdy rzecz ta będzie zadecydowaną, powiadomię cię o tem, tymczasem zaopatrz się w cywilne ubranie, ponieważ twój mundur trzeba będzie spalić, a pałasz wrzucić do rzeki.
 — Bądź spokojny przygotuję sobie wszystko co trzeba — odparł Duplat. — Ale rzecz najważniejsza. Kiedy nam wypłacą za tę sprawę pieniądze?
 — Nazajutrz, skoro wojska wejdą od strony Saint-Gervais, otrzymasz część swoją.
 — Nazajutrz dopiero? do pioruna! A gdyby niezapłacono nam po dokonanym fakcie?
 — Zapłacą! ja za to ręczę!
 Duplat zaczął drapać się po głowie.
 — Ty ręczysz? rzekł— to dobrze, ale gdzież jest twoja gwarancya? Gdyby rząd w Wersalu nie wypłacił, pracowalibyśmy dla króla Pruskiego. Nie byłoby nawet gdzie się udać w tym razie. Ja radbym od razu przyłożyć ząb do tego maślanego placka.
 — To znaczy, że żądasz zaliczki?
 — Tak; choćby nie wielkiej.
 — Niepodobna!... Powinieneś to zrozumieć.
 — Każą mi więc tylko ufać twemu zapewnieniu?
 — Tak, ponieważ ten zamiar mógłby ci się nie udać, mógłbyś stchórzyć w ostatniej chwili, a w takim razie byłyby straconemi wypłacone tobie pieniądze.
 — Jest to więc ostatnie twe słowo?
 — Ostatnie, a jakiej sumy żądałbyś teraz?
 — O! nie byłbym wymagającym, bynajmniej. Zanim bym otrzymał oznaczoną kwotę, zadowolniłbym się taką, któraby mi wystarczyła na przyzwoitą kolacyjkę z dziewczętami.
 — A więc ja ci udzielę ową zaliczkę z moich własnych pieniędzy.
 — Jesteś więc kapitalista?
 — Jeszcze nim nie jestem, wszak mam nadzieję zostać w przyszłości — odrzekł Merlin — zamykając swój nóż i wsuwając go do kieszeni. A wydobywszy portmonetkę:
 — Niechaj cię to przekona — dodał — iż nie wątpię ani