Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/165

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

chwila zdawało się jej że słyszy na schodach kroki i szczęk broni.
 Wychodź kuzynie! — wołała i niech cię Bóg ma w swojej opiece.
 — Niech wami się opiekuje! — odparł wikary, a widząc jaki niepokój sprawia jego obecność biednej kobiecie, wyszedł.
 Rollin, mimo że złorzeczył mu w głębi duszy niechciał byłby jednak ażeby śmierć spotkała go w jego domu. Jego obawa o życie księdza d’Areynes nie pochodziła ani z życzliwości, ani ze wstrętu do zbrodni, lecz wywoływała ją myśl o strasznych następstwach jakie wyniknąć mogły z morderstwa, popełnionego w jego mieszkaniu, i w jego obecności.
 Rozgłoszono by o tem, rozbierano szczegóły i posądzono by go może o wspólnictwo. Wiadomość o zaszłym wypadku, mogłaby dobiedz do Fenestranges. Hrabia Emanuel natenczas, uczyniwszy go odpowiedzialnym za śmierć swego synowca, w przystępie gniewu, mógł unieważnić testament.
 Gdyby wikary został gdziekolwiek zaaresztowanym, wsadzonym do więzienia, a nawet rozstrzelanym przez rozbójniczą bandę Kommunistów, mało to obchodziło Gilberta, byle to tylko nie nastąpiło w jego mieszkaniu. Stawał mu bowiem jak widmo przed oczyma stracony majątek.
 Groźby, wymierzone przeciw sobie przez Duplat’a, nie trwożyły go wiele. Zostając w dobrych stosunkach z kilkoma członkami Komitetu centralnego Kommuny, wystarczyłoby mu udać się do nich, aby nakazać milczenie byłemu sierżantowi.
 W ostatnim razie, postanowił, że ujmie za broń pozornie, ale do żadnego ruchu mieszać się nie będzie, a nadewszystko nieprzyjmie dowództwa oddziałem. Nazbyt był na to przezornym, przewidywał bowiem bliskie stłumienie tego powstania, a nadewszystko nie chciał, ażeby jego nazwisko figurowało w dzienniku Kommunistycznym, jaki mógłby wpaść w ręce hrabiego Emanuela, a tym sposobem sprowadzić wydziedziczenie przezeń jego synowicy.
 — Trzeba cierpliwie oczekiwać!.. — mówił sobie po odejściu wikarego, prowadząc Henrykę do jej pokoju.
 Wyszedłszy od Gilbertów, ksiądz Raul d’Areynes przemyśliwał o owej strasznej scenie jaka nastąpiła przed chwilą, i zaczął sobie czynić wyrzuty.