Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/155

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

mi mój błąd naprawić. Źle osadziłem twojego męża, podejrzywałem go i niesłusznie pomawiałem.
 — Źle osądziłeś? — powtrzyła Henryka, spoglądając na Gilberta — źle rozumiem...
 — Jaśniej więc wytłumaczę. Obawiałem się, ażeby owładnięty ta gorączką rewolucyjną, tak obecnie epidemiczną w Paryżu, nie połączył się z członkami Kommuny, owymi szaleńcami, którzy, gdyby mogli, zadławiliby ojczyznę, unurzawszy ją we krwi i błocie.
 — Jeżeli tak to w rzeczy samej źle mnie osądziłeś, kuzynie — rzekł Rollin. — To pewna, że moje zapatrywania różnią się wiele od twoich, zaliczam się mojem urodzeniem i wychowaniem do owej partyi społecznego porządku, zkąd niemógłbym solidaryzować z rewolucyonistami, dla których bezrząd zasadą. Zresztą, gdybym nawet był zdolny połączyć się z nimi, to obecny stan zdrowia Henryki, wstrzymałby mnie od tego. Niezadługo, ojcem zostanę, niemam więc prawa rozporządzać mojem życiem, które odtąd należy do mego dziecka mówił z obłudnem namaszczeniem, godnem prawdziwego świętoszka.-Posiadam wad wiele, jakie pozwalam ci nazwać, księże wikary, nawet występkami, pozostały wszelako we mnie pewne tętna, o których istotnie sam niewiedziałem, a jakie zbudziły się nagle. Najbardziej z nich tkliwem jest uczucie blizkiego ojcowstwa. Wspomniawszy na to, niepoznaję siebie!... czuję się być lepszym o wiele!...
 — W chwili, gdy Rollin wygłaszał ową napuszoną tyradę, wręcz przeciwną własnym zasadom i umysłowi, zadzwoniono silnie do drzwi.
 Henryka drgnęła przestraszona.
 — Kto to być może? — zapytała.
 — Któryś z moich klijentów zapewne — odpart Gilbert, a zwracając się do księdza Raula, rzekł:
 — Gdy się jest ubogim, trzeba zarabiać na życie, jak można. Zajmuje się obecnie załatwianiem spraw spornych. Pójdę zobaczyć kto dzwoni.
 I wyszedł z sypialni, zamknąwszy drzwi za sobą.
 W pierwszym pokoju paliła się lampa. Przeszedłszy przez ten pokój, Gilbert drzwi otworzył.
 Na progu ukazał się mężczyzna z gęstym zarostem,