Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/15

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

 — U niego.... w Fenestranges.
 — Od dwóch dni zaciągnął się jako lekarz do wojennych ambulansów. Nie odnajdę go! Bądź co bądź biegnę, może się dowiem, gdzie on jest.
 Tu Rajmund Schloss poskoczył ku drzwiom.
 W chwili, gdy miał próg przestąpić, cofnął się, a na jego obliczu zawidniała trwoga i przerażenie.



II.

 Godzina ósma wieczorem.
 Szmer pomieszanych głosów, szczek broni, kroki szybkie a ciężkie, słyszeć się dały od strony zamkowego dziedzińca.
 Rajmund, otworzywszy okno, wyjrzał, lecz jednocześnie cofnął się wstecz.
 — Co się dzieje? — pytał Rénaud.
 — Prusacy zajmują Fenestranges.... Park otoczyli.... Wchodzą do zamku!...
 Kamerdyner, klęczący dotąd przy ciele swojego pana, zerwał się jak tknięty iskra elektryczna.
 — Wchodzą do zamku? — powtórzył bledniejąc; — o! biedny mój panie!
 Rajmund pochwycił karabin, rzucony na kobierzec, w chwili, gdy śpieszył na ratunek hrabiemu. Zbliżył się do okna, otworzył je, a założywszy broń na ramię:
 — Zapewne tam się znajduje który z oficerów, — rzekł. — Zejdę, na dół, a tymczasem....
 Tu wycelował, naciskając kurek.
 Piotr Rénaud chwycił go za rękę.
 — Czyś pan oszalał? — zawołał. — Przedewszystkiem trzeba nam ratować hrabiego, a gdyby rozpoczęła się rzeź, zamek podpalą!
 — Masz słuszność — wyjąknął Schloss, zdejmując karabin i rzucając go z wściekłością na pobliskie krzesło.