Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/134

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

 Wikary nie usiadłszy, stał dalej.
 — Hrabia d’Areynes sporządził zapewne testament? — spytał mąż Henryki.
 — Tak.
 — Którego treść jest tobie nieznaną? — badał szyderczo Rollin.
 — Nie mylisz się— odrzekł spokojnie ksiądz Raul. — Wiem co się znajduje w tym testamencie, wiedzieć muszę, ponieważ stryj przed napisaniem go zasięgał mej rady.
 — I w tym celu wzywał cię do siebie?
 — Nie inaczej. Żałuję, że nie mógł on widzieć was obecnych u siebie.
 — Że nie mógł nas widzieć? — powtórzył Gilbert marszcząc czoło z niezadowoleniem. — To znaczy, że moja żona wydziedziczoną została?
 — Mylisz się.
 — Cóż więc jest?
 — Testament mojego stryja zawiera wiele obostrzonych warunków, wiele zastrzeżeń, jakich nic w świecie zmienić ani naruszyć nie zdoła.
 — Ho, ho! rzecz ważna jak widzę?—
 Czyniłem wszystko com tylko mógł czynić w waszym interesie, upewniam. Walka była żywa pomiędzy nami.
 — Doprawdy? zawołał Gilbert z ironją.
 — Ulegasz jak widzę dziś, mój kuzynie, jakimś fałszywym pojęciom — odparł ksiądz Raul. — Nie przyszedłem tu dla czynienia tobie wymówek za twoje postępowanie, ale jedynie dla powiadomienia cię o nastąpionym fakcie.
 — Nie prosiłem o nic nigdy nikogo i nie proszę! odrzekł z wyniosłością, mąż Henryki, w jakiej dawał się dostrzedz głuchy gniew, gotów wybuchnąć lada chwile.
 — Spodziewałeś się jednak... odparł wikary.
 — Dla siebie osobiście, niespodziewałem się niczego, a dla mojej żony, cóżem otrzymał?
 Henryka zatrwożona i drżąca, niespuszczała wzroku z twarzy swojego męża, napiętnowanej dziką ukrytą wściekłością.
 Ksiądz Raul, dobywszy z kieszeni swojej sutanny kopję testamentu, jaką własnoręcznie wypisał, podał ją Gilbertowi.