Page:O kobiecie i o miłości.djvu/141

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.

dowolenia, a ciągle dławiona szaloną potęgą obłudnych ascez.
 Albo — dezorganizujące, upadlające broczenia w kłamstwie, w gnijącem, tajnem, wychwytywanem po kątach zmysłowem ukojeniu. Poco tu całe budzenie wytwornych ideałów, tworzenie jakiejś doskonałej, etycznej atmosfery dookoła takiej kalekiej istoty.


 Wyciem, buntem, protestem, jadem kłamstwa, fałszu znikczemnienia odpowiada wijąca się w męczarniach kohorta kobiet — i powoli z buntu przechodzi w gnuśność, obłędną podległość, lizanie rąk, które wyryły żrące solą ich łez przykazanie, strącające w przepaść cudowny kwiat płciowego misterjum — jako rzecz karygodną, posępną i niechlujną — lub co gorsza, przyczepiając doń etykietę z dewocją spełnianego obowiązku.


 Erotyzm i etyka...

 I oto, sięgając i wydzierając ku sobie jedno, kobieta szarpie i niweczy drugie. Bo te dwie potęgi mają dość sił żywotnych, aby istnieć same i wykarmić ludzką egzystencję. Połączone razem, zagryzają się i będą mimo wszystko zagarniały pod swe szpony daną indywidualność. I tak wlec się będzie ciągła, wieczysta tragedja — bez wyjścia,