Page:Nałkowska - Książę.djvu/43

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been validated.
35
 
 


Nie odpowiedziałam nic, ani zapytałam o bliższe szczegóły. Z półuśmiechem przyglądałam się zmrużonemi oczami złotym ogniwkom łańcucha, na którym prawie do ziemi spuszczały się moje binokle.

Zienowicz milczał przez chwilę. Wreszcie zaczął znowu:

— Mówiono mi, że pani należy do kobiet bardzo oryginalnych i silnych, żądnych władzy, kapryśnych i nad wyraz niebezpiecznych. Taka sława każdej kobiecie musi być miła.

Odpowiedziałam chłodno:

— Cała oryginalność moja na tym tylko polega niestety, że sława taka byłaby dla mnie niemiła właśnie —

— Ach — tak?

— Pocieszam się jednak myślą, że był to błędny sąd o mnie jakiejś pojedynczej osoby tylko.

— Ten, kto mi mówił o pani, nie mógł się mylić — wtrącił.

— Nie zapytuję pana, kto to był — rzekłam, nie słysząc jego słów. Domyślałam się, że będzie to Sępowska, mąż jej lub ktoś inny, równie mało ciekawy.

— Jeszcze jeden dowód, że pani jednak jest bardzo oryginalna.

— Mianowicie?

— Będąc kobietą, nie jest pani ciekawa.

Odwróciłam głowę z lekkim giestem niezadowolenia. Och — nazbyt już proste to wszystko.

Z pism Zienowicza jednak inaczej go sobie wy-