Page:Nałkowska - Książę.djvu/222

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been validated.



Nie pojmuję zupełnie, jakim cudem tak olbrzymie nieszczęście może przyjść z zewnątrz, to znaczy zupełnie bez zgody mej woli, bez mego upoważnienia. Nie pojmuję, kto śmie poddawać mię torturze, na której odczucie nie wystarczają już moje zmysły. Męka większa jest, niż moja zdolność reagowania na nią. I najstraszniejsza jest ta nadwyżka bólu, to coś potwornego, co zachodzi we mnie poza mą świadomością. To coś, czego nie rozumiem, czego nie czuję już, tylko przeczuwam, domyślam się wyobraźnią męki.

Błąkam się po tym obcym, nieznajomym mieście. Chodzę do dziwnych, niepojętych ludzi i staram się wytłumaczyć im to, czego sama dobrze nie rozumiem. Że przed śmiercią muszę mu powiedzieć coś najważniejszego, że to jest takie konieczne, jak wszystkie prawa natury. Ale tych ludzi nie obchodzi to zupełnie.

Są bardziej zimni i twardsi, niż ten mur, tak dobrze strzeżony. Nie pozwalają mi nawet dotknąć tego muru.

Znają mię już — i wiedzą, że proszę napróżno — i jak żebraka nie dopuszczają nawet do drzwi. Stoi tam zawsze jeden człowiek. Może jest on inny za