Page:Nałkowska - Książę.djvu/186

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been validated.
178
 
 

mię już, jak powietrze, kładła mi się na czole, na piersiach. Wyobraźnia moja wciąż silniej odginała się od życia, nerwy jęczały, jak wyciągnięte do ostateczności spirale sprężyn. I nie mogłem znieść już tego naporu na mózg. Dawno rzuciłem książki — ale męka się nie skończyła. Bałem się poruszać, by nie zamącić ciszy nieskończoności. Rozumiałem już, jak zaczyna się obłęd. — Przez całe tygodnie leżałem w łóżku, z oczami zamkniętemi, w jakimś półśnie — — męcząc się wizjami zdarzeń niepojętych, niedocieczonych —

Książę zamilkł, patrzył na mnie poważnie z pewnym szczególnym grymasem twarzy koło oczu.

— A wyjście z tego? — spytałam.

— Reakcja uczuciowa przeciw tej metafizycznej męce, w szczególności — etyczna. Etyka niesłychanie często staje się deską ratunku tych, dla których życie przestało już istnieć. Uległ temu Silvio Pellico, nawet Wilde... W rozróżnianiu zła i dobra jest coś, co najsilniej łączy z życiem, ten element pożyteczności — taki wyłącznie ziemski. Dla tego instynkt etyczny tak często i radykalnie zwalcza pesymistyczne i sceptyczne kombinacje intelektu. Zacząłem doszukiwać się w sobie grzechu, marzyć o wielkiej ekspjacji. W myślach swych zabijałem wszelkie ślady egoizmu. I doszedłem do wniosku, że wyrzuty sumienia są nad wyraz higjeniczne — —

Roześmiał się, na swój specjalny sposób przymrużając oczy.