Page:Nałkowska - Książę.djvu/151

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been validated.
143
 
 

które patrzy w jutro... O jakże słaby duch, który o nie walczy... Więzienie czasu i przestrzeni stworzone jest dla tych, którzy nie są godni istotnej wolności.

Czym Pani była dla mnie? — —

Surowy duch mej młodości nie znał granic przestrzeni, jak i granic czasu.

Potężnym ramieniem sięgał najwyższej z gwiazd, a bramy najdalszej przyszłości stały mu otworem.

I gdy kiedyś zastał mnie płaczącym na ruinach kościoła, że nie usłyszę już nigdy chórów anielskich, które dziecięciem kołysały mię do cichego snu — rzekł mi:

— Pójdź. Powiodę cię do świątyni Potęgi.

I wstałem — i poszedłem za nim.

Mijaliśmy spustoszone łany wieków, które przyjść mają, mijaliśmy pomniki bohaterów, którzy się jeszcze nie urodzili; tarasami przyszłości pięliśmy się coraz wyżej, aż wreszcie — na olbrzymim płaskowzgórzu zaszumiał nam przepyszny ogród wiszący.

Potężne pnie drzew cedrowych złociły się w zachodzącym słońcu — a wśród nich strzelały ku górze szeregi kolumn bazaltowych tak wysokich, że szczyty ich ginęły w przepływających obłokach i zdawały się podpierać sklepienie niebios.

Drzewa i minerały tworzyły razem potwornie wielką budowlę, do której wstępowało się po niezmiernie szerokich, do zastygłych fal morskich podobnych tarasach.

Na tarasach po obu stronach wejścia stały na