Page:Makuszyński - Straszliwe przygody.djvu/71

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.

— 61 —

kość niebieskiego stropu, od którego głos jego ma się odbić — zaśpiewał swoje:

— Celeste Aida, forma divina, mistico serto di luce e fior!...

A kiedy się, rękoma sobie dopomagając, wdrapał bez szwanku na ton najwyższy — krzyknął tłum jednym, zgodnym, potwornym, tysiącechowym głosem uznania. W zamkniętym teatrze krzyk ten rozwaliłby mury i lampy by od niego pogasły; padłaby trupem primadonna, chociażby zażywna i mocna w sobie; rozsypałoby się w próchno ze trzydzieści nieco starszych chórzystek, zachwiałyby się dekoracje i runęłaby świątynia tebańska; uciekłby z teatru najodważniejszy krytyk. Zasię Radames Veronese okrasił oblicze uśmiechem zadowolenia i przyjął sztandar z rąk cudownie śpiewającej Amneris, słynnej Marji Gay i poszedł do garderoby, spojrzawszy wymownie na Aidę, dobrze śpiewającą i mającą głos należycie cienki, za to ramiona tak grube, jak kolumny w świątyni Wulkana.

W momencie zmieniono dekoracje, w których niema wiele do zmienienia, gdyż osiem drewnianych słupów przesuwa się to w tę, to w ową stronę, wszystkie bowiem świątynie, więzienia i inne takie lokale, potrzebne do „Aidy", znajdują się tuż opodal sceny, albo już pod siedzeniami widzów, albo też w ukryciu wśród drzew, zasadzonych „tymczasowo“.

Śpiewają tedy ładnie i składnie, to też stra-