Page:Makuszyński - Straszliwe przygody.djvu/45

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.

— 35 —

bliwe, cudne Capri, w którego skały wprawione są jak drogie kamienie, groty różnokolorowe.

Capri się uśmiecha i — nudzi się w swojem szczęściu.

Jakieś słodkie lenistwo, próżniactwo słoneczne ogarnęło wszystkich ludzi. Siada się na skalnym głazie i godzinami przygląda się jaszczurkom, biegającym po ruinach; słucha się szelestu oliwnego gaju, który w słońce się wpatrzył i szemrze; na odmianę ma się ogromne zmartwienie, bo ktoś nieopatrzny złamał gałązkę biednego, samotnego drzewka, albo ktoś złośliwy przeniósł kamień jakiś w inne miejsce. Strach, co za awantura!

Rozpróżniaczone figury szukają tedy gwałtownie „sensacji“. Jedna odbywa się co soboty, sensacja sensacyj, wspaniałość, totius orbis desiderium, świetna atrakcja, najwspanialsza rozrywka kaprejska, boski sympozjon, cud cudów, o którym się marzy przez cały tydzień: kinematograf! Przysięgam, że wart opisu. Oto w sobotę popołudniu czeka się na rozlepienie afiszów. Jest! Rozkosz rozpiera piersi: będzie: „Romans ślepej Łucji“, potem „Cezar Borgia, krwawy tyran“ rzecz w 27 aktach, potem „Wdzięczny pies“, rzecz wzruszająca do krwawych łez i do omdleń i t. d. W kinematografie, którego patronem jest tutejszy blacharz, jest siedmioro gości „pierwszorzędnych“ i trochę hołoty za dziesięć centymów. Hołotę pierwszorzędną reprezentuje sam Maksym Gorkij, patron literacki wyspy, który się dotąd