Page:Makuszyński - Straszliwe przygody.djvu/173

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.

— 163 —


Z literatem inaczej nie można. Wobec tego pytałem ze śmiertelną powagą:

— Pani na długo w Zakopanem?

— Tak długo jak pan... jak pan... — odpowiedziała cicho i spojrzała smutno na księżyc.

— Wino austrjackie, potem pomarańczowy Tabromika... — pomyślałem smutno.