Page:Makuszyński - Straszliwe przygody.djvu/149

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.

— 139 —

że film już jest taki łajdacki i potargany, a to nie prawda, to tak umyślnie, aby zaostrzyć ciekawość.

Czasem znów wykroili coś ze środka, aby trudniej było zgadnąć, o co idzie, najczęściej jednak kinematograf zakopiański używa doskonałego tricku, który budzi ogromne zaciekawienie: kilka scen nagle odbywa się do góry nogami. Bardzo to jest śmieszne, byłoby zaś jeszcze śmieszniejsze, gdyby widzowie szybko stawali na głowach, ale podobno panie nie chcą. Zawsze te same fochy!

W antraktach jest bardzo miło, kilka pań bowiem pochyla nisko głowy, albo zaczyna czytać gazetę, czasem któraś powie:

— Żeby mnie tylko nie poznał, bo znowu będą plotki...

Jakiś lekarz kiwa głową na temat:

— Wczoraj umierała, a dziś jest w kinematografie.

Jedna pani mówi o drugiej pani:

— Ta to musi być wszędzie!

Druga pani mówi o trzeciej pani:

— Mąż to się zawsze dowiaduje ostatni!

Trzecia jędza mówi o czwartej jędzy:

— Podlotka, małpa jedna, robi z siebie!

Jednem słowem jest miło, przyjemnie i rozkosznie. Dawno nie spędziłem chwil bardziej zajmujących, jak w tym ślicznym kinematografie.

Zakopane dostarcza jednak wrażeń nierównie podnioślejszych, wszystkie parkany oblepione są