Page:Makuszyński - Połów gwiazd.djvu/51

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.
47
UMĘCZENIE



II.

 

Mówiłem Duszy mojej, bom jej pozazdrościł
Obłąkanych wędrówek i szalonej drogi...
Pragnąłem, żeby przyszła, bym ją tak ugościł
Trucizną, jakbym gościł w domu moim wrogi.

Chciałem chwycić i szarpnąć strasznie skrzydeł końce,
By krew bluznęła źródłem wiecznem i nieskrzepłem...
Czylim ja ją wysyłał jak ptaka na słońce?!...
Ja raz — spojrzeć na słońce chciałem i... oślepłem.

Chciałem upić się ogniem i piłem za wiele...
Nabrałem blasków tyle w mych oczu ciemnice,
Że dwa doły mam czarne, gdzie miałem źrenice...

Więc szukam dyamentów w węglach i popiele,
Tajemnicy, by oczy me mogły rozjasnąć,
Zaświecić... zabić kogo — i w uśmiechu zgasnąć.