Page:Makuszyński - Połów gwiazd.djvu/47

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.



UCIECZKA



Zabiłem dziś człowieka w jakiejś strasznej sprzeczce,
I ledwo rozhukanych mych dopadłem koni...
Byle tylko przed siebie! Tysiąc trwóg mnie goni,
świat cały razem ze mną, zda się, jest w ucieczce.

Rdzawy nóż neronowy w gardło sobie wbiję,
Jeśli mi w locie konia lub mnie w arkan chwycą,
Albo arkana sam się zadławię pętlicą,
Gdy go na zimnem ciele uczuję jak żmiję.

Koniom krew z nozdrzy tryska... Byle dobiedz nocy
I skryć się w jej pomroce, jak w zapadłym lesie!
Ujdę... trwogą szalony zaprząg mnie uniesie...

Och! cisnęli kamieniem z dawidowej procy,
Godzą we mnie lżą, klątwą i trądu chorobą:
Zabiłem bowiem siebie, — uciekam przed sobą.