Page:Makuszyński - Połów gwiazd.djvu/274

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.
270
KORNEL MAKUSZYŃSKI

I pełna złotej gwiatdzistej kurzawy,
Odłamków bożych potrzaskanych tronów...
A nad to wszystko pył się wzniesie krwawy,
I wrzask scenicznych i udanych skonów;
A gdy ostatni krzyk w komedyi skona,
Znów klaśnij w ręce: niech spadnie zasłona!

Znajdź do tej pozy słowa na tej stronie
W biblii, gdzie rzecz jest cudna o aniołach:
„...Oto zdumiony usiadł Pan na tronie,
A oni, gwiazdy krwawe mając w połach,
Pędzili słońca dwa na nieboskłonie,
Dwa archanioły na złocistych kołach,
Gwiazdy ciskając w siebie jak pociski,
Gromy z ust, wichry z piersi, z oczu błyski...“

Kto padnie?! czytaj: „Pan się wsparł na ręku,
Na bitwę patrząc, a śmiertelne poty
Na czoło wyszły mu w przedziwnym lęku...
(Oto mocniejszy zdał się duch tęsknoty!)
A oni zasię w krwawych błysków pęku
Słońca i gwiazdy w pył trzaskali złoty,
A Pan oczyma błogosławił walce,
W śmiertelnym lęku krwawiąc twórcze palce“.

„A walka była o to, że z aniołów
Jeden, w zadumie strasznej splótłszy ręce,