Page:Makuszyński - Połów gwiazd.djvu/269

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.
265
KŁAMSTWO O ZMARTWYCHWSTANIU

Wszakże anielską dziś się sprawą trudzę,
Słoneczne blaski w dusz zwołując ciemnie...
Wierz słowom moim, jak bożemu słudze,
Choć siadów bożych szukałem daremnie
Na drodze mojej po przez dni żywota,
Lecz wiarą w Boga — boża jest tęsknota...

Przeto nie kłamię śmierci twej ni tobie,
A prawdę twarzą zaświadczę radosną...
Czyż smutny jestem? Jam gotów na grobie
Zasadzić róże, niech wesoło rosną
Na dzień powrotu twego... W dni żałobie
Tak śpiewać będę, jakbym szalał wiosną,
Bo wiem, że wrócisz... Tym, co będą smutni
Pieśni weselne nawiążę na lutni...

O, zmartwychwstania cudny dniu! Niech w chwale
Chrystus się zjawi tu przy twojej głowie
I niech zaświadczy, że ja lampę palę
Smierci twej w drogę, i że szczepię zdrowie
W spróchniały życia pień... I że zuchwale
Śmierć twoją gnębię z aniołami w zmowie...
...Nie przyszedł... Męką ma strudzone nogi,
Lecz cię po skonie spotka — gdzieś w pół drogi...