Page:Makuszyński - Połów gwiazd.djvu/267

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.



KŁAMSTWO O ZMARTWYCHWSTANIU



Szczęśliwi chorzy, którym się nadzieją
Śmierć w snach uśmiecha... Szczęśliwi pielgrzymi,
Którym w noc ciemną w oczach świty dnieją,
Albo w pustkowiu martwem strzecha dymi.
Niech idą próżno, choć im nogi mdleją,
I chociaż łzami zapłaczą krwawymi, —
Bowiem nadzieja dobra jest... Ty oto
Rzuć ją swej duszy jak jałmużny złoto.

A kto umiera i sny jasne goni
jak ptastwo białe, niech go nic nie trwoży:
Nie umrze bowiem, lecz tylko w pogoni
Odpocznie, choć już oczu nie otworzy.
A kiedyś Chrystus bladych tknie mu skroni
Na oczy martwe rękę mu położy
I oto życie uwielbione wskrześnie
Jakgdyby tylko przez wiek trwało we śnie.

Więc czemuż ciebie trwoży śmierć i lęka,
jakgdyby była końcem a po za nią