Page:Makuszyński - Połów gwiazd.djvu/261

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.



KŁAMSTWO O ŚMIERCI



...Dziś mi ktoś mówił, żeś jest bardzo chora,
Że mgłę na oczach masz, że więdniesz wcześnie
I że zapadasz w ciszę co wieczora,
Potem jak dziecko, bez łez płaczesz we śnie,
Żeś do śmiertelnych smutków wielce skora,
Że wszystko kona w tobie i nie wskrześnie,
Że tajemnice w ustach masz i czekasz,
Aż ci je zdejmie śmierć — cudowny lekarz.

...Żem ja twą duszę spalił jak łuczywo,
Abym mógł w łunach chodzić jak w purpurze,
Żem ja ci zabrał wiosny twojej żniwo,
Żem ci całować strute dawał róże,
Żem ci przysięgę złożył, lecz fałszywą,
Żem w obłąkane wodził cię podróże,
Żem ci na piersi chore rzucił kamień,
A w oczy tęczę — z słonecznych omamień.

I że ty na mnie czekasz... Niech twe usta
Ucałuje Cherubin we śnie. Moje drogi