Page:Makuszyński - Połów gwiazd.djvu/246

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.
242
KORNEL MAKUSZYŃSKI

Czy jadowitej złośliwości sztychem,
Która się sama truje? Czyli wiecha
Przerazi nudę nad sklepieniem cichem,
Gdzie wino szumi? Czy dyszenie miecha,
Gdy Zygfryd mieczyk kuje w skier zamieci
Na tego smoka, który straszy dzieci?!...

Czy patetyczna strwoży ją tyrada
Duszy niezłomnej, którą wierszyk złamie;
Czy ją przelęknie grozą ta twarz blada,
Która bladością krwi przypływom kłamie?
Czy ją ugodzi w pierś przepyszna szpada
Z Rinascimento? Czy napis na bramie,
Co jest z dantejskiej ukradziony księgi,
Gdyśmy sypali z piasku piekła kręgi?!...

Kto z nas ma kroplę krwi na pięknej twarzy,
Na pysznej masce z tragedyi Racina,
Niech się na bitwę przeciw nudzie waży.
Niechaj ją znęka, nie rymem przeklina,
Lenistwo przedtem stawiwszy na straży,
Jak w chmurze skrywszy się w oparze wina.
Kogóż szał chwyci z tych, co grzęzną w bagnie?
Nie! to za wiele... Niech ktoś czegoś pragnie!

Przynajmniej pragnie... Och! to cisza wrzeszczy,
Że próżne trudy płaci się znużeniem;