Page:Makuszyński - Połów gwiazd.djvu/24

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.
20
KORNEL MAKUSZYŃSKI

Az rano przyjdą zadumane zorze
I martwe oczy jej całują zdradą...

Tutaj się kończy cichych dusz włóczęga...

Tutaj się wszelkie zaczyna przestworze,
I tutaj leży najdziwniejsza księga,
W której są wszystkie tajemnice boże.
A ktoby księgę czytał, tenby wiedział,
Gdzie jest ta miłość, która nie jest męką,
Czemu żywotów jest śmiertelny przedział,
I czemu można mocną zburzyć ręką
To, co jest boże. Czemu wieczność zdradnie
Na twarz całunek judaszowy kładzie,
I czemu oto Pan żywoty kradnie,
Jak słodki owoc w urodzajnym sadzie,
Kiedy w północy, we mgle snów przychodzi
Jak wąż, żywotów nienasytny złodziej.
Czemu, kto księgę czyta, śmiercią zemrze,
Iże po boże tajemnice sięga,
Choć jest tak cichy Pan — jak zdrój, co szemrze,
I choć się miłość jego zwie potęga...
(A ktoby księgę otwarł — śmiercią zemrze!)

Tutaj się kończy cichych dusz włóczęga...

Tu nie przychodzi owa śmierć, co dzwoni
I jękiem dzwonów w mózg się strasznie wwierca,