Page:Makuszyński - Połów gwiazd.djvu/23

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.



Tutaj się kończy cichych dusz włóczęga...

Stąd ciska słońce wszystkie tęcze w przepaść,
Tu się słoneczny wszelki twór wylęga,
Tu nie siadają orły, by w dół nie paść,
Gdy błyskawica skrzydła im tu spęta.
Wichr tu płaz marny i tu nie przychodzi;
Tutaj milczenia jest kolebka święta
I tu jest rafa księżycowej łodzi.
Tutaj jest kościół tych gwiazd, co się włóczą
I są bezdomne i blade z tęsknoty.
Tu z trwogi grzmoty milkną, co przed tuczą
Jak psy warczące biegą, gdy je złoty
Bicz archanielski z błyskawicy goni.
Tutaj, gdy słonce płonie w łun pożarze,
Cisza na trwogę rozpaczliwie dzwoni.
Tutaj anioły odbywają straże,
Kiedy jest nocą złota gwiazd ulewa.
Tu noc przychodzi i sinemi usty,
Milcząc, o słońcu dziwne pieśni śpiewa,
A chmury czarne na nią kładą chusty,
Mchy się wezgłowiem jej pod głowę kładą,