Page:Makuszyński - Połów gwiazd.djvu/235

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.



O CHRYSTUSIE I ŚMIERCI



O, duszo smętna z smętnych. Chore róże
Na twych ugorach rosną, pyszne płody.
Daj rękę. Pójdziem w miesięczne podróże,
Poprzez umarłe łąki, martwe wody.
Strudzeni, spoczniem na Oliwnej Górze,
A gdy nas anioł wpuści w te ogrody,
W których się Krzyża strwożył Syn człowieczy,
Wtedy ci szeptem powiem smutne rzeczy.

Więc tutaj klęczał Chrystus, gdzie przed nami
Te hyacynty! A tu, nad tą skałą
Anioł zawisnął, sępiemi skrzydłami
Kwiatów strząsając wielką chmurę białą,
jakgdyby Chrystus pod tymi kwiatami
A nie na krzyżu chciał umęczyć ciało.
(Pamiętasz wiersz mój, gdzie „szumiały drzewa,
I z kwiatów była ogromna ulewa?“)...

Przytul się do mnie. Tu na każdej grzędzie
Smutek się czai, albo rozpacz głucha,