Page:Makuszyński - Połów gwiazd.djvu/203

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.
199
LISTY SMUTNE

Niech go nie kuszą już dziś twoje loty,
Bo błysków krwawych zeń wypadną żmije,
I tak owiną cię w śmiertelne sploty,
Że się wić będziesz, jak sam ból się wije,
Jak ja się wiłem w nienazwanej męce,
Kiedym na twarzy leżąc, kąsał ręce...

Oto masz romans, który tak się plecie,
Jak się w rozpaczy strasznej — ręce plotą.
Oto zatrute w twarz ci rzucę kwiecie,
Kłamstwem napoję ciebie i zgryzotą...
Tak bowiem nikt cię nie kochał na świecie,
Jak ja kochałem... I cóż mi dziś o to!?...
Sam z siebie będę kpił i w poniewierce
Będę miał moje, lecz i — twoje serce.

Chyba, że w łkaniu padnę... Lecz w tej chwili,
Kiedy to piszę, — zacisnąłem usta
I jak z kamienia jestem... Będziem pili
Wspomnień truciznę, — czara nie jest pusta.
Gdy z holu jękniesz, to ci rym umili
Gorycz i słów się rozpocznie rozpusta,
I skłonię ci się jak Wersalczyk gracki,
Tym rymem, którym kłaniał się — Słowacki.