Page:Makuszyński - Połów gwiazd.djvu/191

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.



Pan z tobą, Magdaleno!... Na twe sine usta
Niechaj nigdy nie padnie trąd. Ty sypiasz we dnie,
Kiedy się wielka słońca odbywa rozpusta,
Kiedy słońce w rozkoszy oszalałe blednie,
Topiąc w żądzy omdlałe śniegi i dziewicze.
Pan z tobą, Magdaleno! Pokaż mi oblicze,
Zbliż się... W świetle latarni twarz ci się wyzłoci,
Nie ukrywaj, wiem, że jest sina i bydlęca,
Jam się też nie spodziewał znaleść kwiat paproci.
Daj pokój... Ciebie twoja rozpusta uświęca.
Chodź ze mną, Magdaleno. Złocista pokusa
Niechaj ci zajrzy w oczy i chytre i głupie.
Nie czekaj! już nie spotkasz żadnego Chrystusa,
Ażeby cię odkupił. Cnotę twoją kupię...
Zimno ci? Więc się w miłość mą gorącą odziej,
Człek dobry bowiem jestem... snów dziewiczych złodziej.

Pokój temu domowi! Wejdź dobra niewiasto.
Cnota u progu mocno śpi, nieczujne psisko.
Przejdziesz bezpiecznie, przeto wejdź w zaklęte miasto,
W mroczne, wilgotne moje zatrute siedlisko,