Page:Makuszyński - Połów gwiazd.djvu/180

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.
176
KORNEL MAKUSZYŃSKI

— Z pod moich powiek krwawa łza się toczy:
Słońce mi wczoraj wypaliło oczy.

Dokąd ci droga, ślepcze nieszczęśliwy,
Za pędem wiatru i rumaka grzywy?

— W dal mękę gonię, a uciekam z dali...
Uzdrawiającej rzeki szukam fali.

Rzuć konia!... silniej!... Krew masz na ostrodze,
Słoneczny tabun pędzi jak w pożodze.

— Wściekłość pozamną jak zły pies ujada,
Słyszę!... Jak tętnią!... Jezu!... koń mi pada...

Przez Boga, prędzej! Słońce pręży dłonie
I strzałę strutą kładzie w łuk. Hej, w konie!...

— Rumak mi jęknął... Wpiłem w bok ostrogę...
Słońcu nie ujdzie nikt i ja nie mogę...

A przeto niechaj skryje się żałobą:
Tędy... Spnij konia!... W przepaść!... Pokój z tobą!