Page:Makuszyński - Połów gwiazd.djvu/178

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.
174
KORNEL MAKUSZYŃSKI

Stoję sam... Hełmu nie mam, pierś ma bez puklerza,
Z aniołów nie mam żadnych wkoło siebie stróży.
Tłumie nędzny! — ja nawet nie szeptam pacierza,
Choć krew ma do śmiertelnej gotowa podróży...

Niech z rykiem trąb tysiąca idzie w bój gromada,
Brać mnie żywcem, by jeńca wiązać wpół do słupa.
Lecz jak rozpacz heloty jest ma rozpacz blada,
Która daje w niewolę wrogom — swego trupa.

W imię waszego słońca niech się bój poczyna!
Pójdźcie: mniej mam litości dla was, niźli wzgardy.
Oto was krwi kropelka każda ma przeklina,
O, wy, przenigdy dzieci słońca, lecz bastardy!...