Page:Makuszyński - Połów gwiazd.djvu/138

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.
134
KORNEL MAKUSZYŃSKI

Goń! archanioły posławszy na przedzie,
Ślepoty twojej i tajemnic stróże...
Goń, przepotężny a wygnany królu,
Bowiem wspaniały, szatański Cherubin,
Usta zagryzłszy w przeokropnym bólu,
Już wzniósł nad głowę słońce, krwawy rubin
I mierzy w piersi twoje przenajświętsze...
Goń!!...
Niech twe konie nad wichr będą prędsze,
I przed niewolą cię uniosą wieczną.
Dokąd?! Sam wybierz... byle w proch ci nie paść!
Pędź wprost przed siebie poprzez drogę mleczną,
A gdy się droga urwie — zwal się w przepaść!
A wtedy pękną słoneczne kolumny,
I wszystkich światów się zapadną sklepy,
Przeto umieraj jak Bóg — mocą dumny,
I tak umieraj, jako Samson ślepy,
Aby twej klęski nie pozostał goniec.

Bowiem ty jesteś początek i koniec.