Page:Makuszyński - Połów gwiazd.djvu/121

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.
117
BARCAROLLA

Dreszcz przejmie karyatydy, które na swym grzbiecie
Dźwignęły pałac z wody... Zamilcz!... Na Madonnę!...

Z za okna swą złocistą wychyliła głowę
I szepce kochankowi, że książe na Radzie...
Księżyc smętnie ogląda spinki brylantowe,
Które on ma w trzewikach i rubin na szpadzie...

...Tąsamą wróćmy drogą, boski Aretino,
Z lagunów już na żaglach cudne płynie rano.
Pójdź, wspaniały poeto, pić fałszywe wino
I łzy spijać fałszywe kryształem z Murrano.