Page:Makuszyński - Połów gwiazd.djvu/119

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.



BARCAROLLA



O, boski Aretino! Wenecya z koronek
Kołysze się w księżycu, jakby łódź na fali...
Sama teraz być musi... Książę i małżonek
Sądzi żony niewierne w Tajnej Rady sali.

Weź lutnię. Pieśń rozpustną wpleć na struny złote
I niech księżyc nas chyłkiem wiedzie przez ulice,
Ja niosę w fałdach płaszcza miłość i tęsknotę,
Maski wdziejmy na twarze, złodziejskie przyłbice.

Noc się pławi we wodzie. Gwiazdy blade płyną
Dnem kanałów, a księżyc jak gondola pływa.
Szumi nam w głowach razem z krwią fałszywe wino,
Zasię w żyłach nam miłość szaleje fałszywa.

Nie śpiewaj... Noc wenecka zaraz się rozśpiewa
I echem rym rozpustny do słów twoich doda.
Kapitele tych kolumn zaszumią jak drzewa,
Pod Mostem Westchnień łzami załka zaraz woda.