Page:Makuszyński - Połów gwiazd.djvu/116

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.



POŻEGNANIE



Odchodzisz?... och! zaczekaj
Chociażby chwilę jedną,
Aż łzy wycisnę z oczu
I lica mi pobledną...

Już smętny być zaczynam
I rozpacz we mnie wzbiera.
Och, chwilę! jeszcze ustęp
Przeczytaj mi z „Wertera“.

A jutro z cudnym listem
Mój paź odarty, bosy,
Odniesie ci do zamku
Twe wstążki, klucz i włosy...