Page:Lew Tołstoj - Zagadnienia seksualne.djvu/91

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.
85
Urywki z dzienników i listów prywatnych.


Po pewnym czasie wraca baba z dzieckiem napowrót do jego matki. Po drodze spotyka niewiastę, wiodącą tego samego pochodzenia dzieci. Jednemu z nich wetknęła flaszkę do karmienia zanadto głęboko do ust; dziecko się udusiło. Tego dnia przyprowadzono 25 takich dzieci do Moskwy.

Znajomy mój udał się do owocarki, aby napiętnować niewłaściwość jej postępowania. Kobieta poczęła usprawiedliwiać się mężem, ubóstwem i nieuregulowanym trybem życia, nie pozwalającym jej zajmować się dziećmi. A zresztą malec nie chciał ssać, jednem słowem był dla niej ciężarem…



Niedawno temu bawiłem się z trzema opuszczonymi, zaniedbanymi dzieciakami, a jako czwarty przyłączył się siostrzeniec Wasyla.

Dzieci te urodziły się na to, aby podróść, zdziczeć i przemienić się w pijaków i syfilityków.

Mimo to słyszy się ciągle o ratowaniu ludzości, chylącej się ku upadkowi. Dlaczego miałby świat zdziczeć? Czy dokonałoby się przez to dzieło dobre? Nie powinno się takich ludzi zabijać, lecz wciąż ich wspomagać i wszystkich używać środków, aby poskromiwszy dzikie instynkta, przemienić ich w ludzi. Takie dzieło byłoby dobre. A dokonać je można nie słowami, lecz dobrym przykładem.