Page:Lew Tołstoj - Zagadnienia seksualne.djvu/57

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.
51
Urywki z dzienników i listów prywatnych.


Pytacie się o sektę Skopców — czy uważanie ich za złych ludzi jest usprawiedliwione i czy pojęli oni właściwie ewangelię, (Mat. 19) jeżeli na podstawie 12 wiersza tego rozdziału, siebie i drugich kastrują.

Na pierwsze pytania odpowiadam: nie ma ludzi złych. Wszyscy są dziećmi jednego ojca, braćmi równymi sobie — żaden nie jest lepszy od drugiego. Zresztą słyszałem, że Skopcy prowadzą żywot obyczajny i cichy.

Na drugie pytanie odnoszące się do ich pojmowania ewangelii, na podstawie której, kastrują siebie i drugich, odpowiadam stanowczo, że pojmują fałszywie ewangelię, kastrując zaś siebie a zwłaszcza drugich, popełniają czyn sprzeciwiający się wprost nauce Chrystusa. Chrystus głosi czystość. Lecz ta czystość, jak każda zresztą inna cnota ma tylko wówczas wartość, jeżeli osiągnie się ją, przez pewien wysiłek woli, opierający się na prawdziwej wierze, a nie niemożnością grzechu. To takie na mnie robi wrażenie, jak człowiek, który z obawy przed przejedzeniem, psuje sobie sztucznie żołądek, lub ten, który nie chcąc przeklinać, ucina sobie język. Bóg stworzył człowieka, takim jakim jest. Obdarzył go boską duszą w zwierzęcem ciele w tym celu, aby ta dusza opanowała pożądliwości ciała, a nie na to abyśmy oszpecali nasz kadłub, chcąc poprawiać dzieło Boga.