Jump to content

Page:Leo Belmont - A gdy zawieszono „Wolne Słowo”.djvu/42

From Wikisource
This page has not been proofread.

—   40   —

 Jeśli jednak ich — podobnie jak i nas — nie zadawalnia demokratyzm kandydata koncentracji, jeśli pragną lewicowca, obranego z ich łona — wyborcy żydzi obowiązani są wykonać ich wolę.
 Niema bowiem żadnej zasady, która kazałaby demokracie liczyć się z ordynacją wyborczą, dającą dziesiątkom tysięcy ludzi trzech przedstawicieli, gdy dwadzieścia dwa tysiące ich posiadają przedstawicieli — aż ośmdziesięciu. Przeciwnie, zasada demokratyzmu każe liczyć się nie ze sformowaną sztucznie, lecz z istotną większością.
 Jeśli więc lewicowy delegat robotniczy stoi na gruncie polskim — a to jest niewątpliwe — jeśli jest szczerym demokratą, żydzi-wyborcy obowiązani są powierzyć mandat jego rękom.
 Nie będzie nic „monstrualnego“ w tem, że przedstawiciel proletarjatu obrany będzie przez delegatów innych klas społecznych, nie będzie to „paradoksem“ — jak twierdzi pewien publicysta z „Nowej Gazety“ — najwidoczniej mało obeznany z praktyką parlamentarną Zachodu, acz prawiący o niej z wielką pewnością siebie.
 Bowiem w całej Europie niezmiennie powtarza się ten „paradoks“ i uważany jest za coś zgoła normalnego.
 Bo też istotnie najzupełniej to normalne i logiczne, że opozycjoniści obierają przedstawiciela skrajnej opozycji, nie zadawalniając się pół-opozycjonistami, również normalnem jest, że uciskani i prześladowani głosują na tego, kto śmiertelny bój wypowiedział wszelkiemu uciskowi, że ci, którzy najwięcej cierpią wskutek nierówności