— 39 —
4. Kucharzewski czy „ten trzeci“.
Lecz cokolwiek wywołało obecny rezultat, stoimy wobec faktu, wobec pewnej sytuacji, i z tej sytuacji wybrnąć należy.
Ułatwi to powściągliwe stanowisko nacjonalistów żydowskich, którzy tym razem (une fois n’est pas coutume) nie chcą wyzyskiwać swej przewagi, pragną pono rozwikłać sytuację w sposób uczciwy (?).
W sposób uczciwy, to znaczy przez oddanie mandatu w ręce tego, za kim wypowiedziała się większość wyborców — Polaków.
I korzystając z tego liczne koła polskie i żydowskie — pragną fałszować wolę tych wyborców. Twierdzą, iż cała Warszawa polska wypowiedziała się za Kucharzewskim.
W liczbie tych, co to mówią znajdujemy demokratów dziwnego autoramentu, dla których olbrzymie rzesze Polski robotniczej są quantité négligeable.
Ponieważ nie należymy do demokratów tego pokroju, ośmielimy się stwierdzić co co następuje:
Za p. Kucharzewskim wypowiedziało się siedm tysięcy wyborców, za p. Dmowskim sześć tysięcy z górą. Są to liczby dość nikłe w zestawieniu z liczbą wyborców — robotników, którzy obrali trzech przedstawicieli ze swej kurji.
To jest owa większość wyborców — Polaków, w ich więc ręce złożyć należy decyzję. Jeśli wystarcza im blady i nadomiar krępowany przez zasadę solidarności Koła demokratyzm p. Kucharzewskiego — on winien być posłem Warszawy.