Page:Leo Belmont - A gdy zawieszono „Wolne Słowo”.djvu/18

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

—   16   —

czy zlegalizowanem bezprawia opierać się może. A przecież upłynęło tu mniej czasu niż na Szląsku, który od wieków do Niemiec należał, a przecież jest polskim, przecież nie przedawniły się tam historyczne prawa polskie, bo ludność jest tam dziś polska. I, przeciwnie, za przedawnione uzna każdy prawa Słowian do ongi słowiańskiego terytoryum Berlina, bo dziś jest on niemiecki nietylko oficjalnie, lecz z ducha i charakteru ludności.
 Z tego punktu widzenia historyczne prawa Greków do Konstantynopola są żadne, bo dziś są to kraje tureckie, przez Turków zamieszkałe, tureckim duchem przejęte.
 I dlatego jakieś sympatje antytureckie, oparte na podstawie praw historycznych wojujących stron do obecnego terytorjum tureckiego byłyby zgoła nielogiczne.
 Jeśli nieuniknionem jest, byśmy wobec wojny obecnej stanęli na jakiemś stanowisku, wyrażali jakieś — oczywiście najzupełniej platoniczne uczucia, możemy mieć tylko jedno.
 To, które płynie z przekonania, że strony wojujące są aktorami w wyreżyserowanej przez Europę tragi-farsie, że pchane przez innych, dla ich dobra zubożają swe ubogie ziemie, niszczą słabe siły, przelewają krew.
 Uczucie głębokiego współczucia, zarówno względem Słowian, jak i Turków, litość dla biednych pajaców, tragikomicznie podrygujących na sznurku, targanym przez niewidzialne ręce Europy.