Page:Lechoń Rzeczpospolita Babińska.djvu/71

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.

Jest jednak jakaś nieubłagana logika w tern wszystkiem. Najpierw pisze się bajki, które kto inny konfiskuje, później się konfiskuje samemu.

Człowiek walczy, zabiega, kłania się, urzęduje, jest wielki, kocha, żyje (jeszcze jak! jeszcze z kim!) — później się starzeje i robi się z niego Kinderfreund.

A wtenczas myśli aforyzmami:

 

Od czterech dni jestem w Warszawie. Prosiłem w hotelu o dwa słoneczne pokoje z widokami na... przeszłość.

 

Bardzo mądrze powiedział Steczkowski: „Nic nie stracone — oprócz honoru“.

 

I to się nazywa dyplomacja: urządzać zamachy nieudane! Jakże wysoko pod tym względem stał ś. p. arcyksiążę Franciszek Ferdynand!

 

Powiedziałem dziś kelnerowi: „Proszę małą czarno-żółtą“.

 

Ja wcale nie znam Beylina.

 

Podobno statyści występują w teatrach. Ja się im nie dziwię. Skoro pianiści zajmują się polityką.

 

Teraz znów znieśli tytuły. Ciekaw jestem, jak oni będą odróżniali książki.

 

Socjaliści, chcąc uszczęśliwić ludzkość, znoszą większą własność ziemską. Mnie się zdaje, że powinni w tym celu znieść raczej własność mniejszą.

 

— 69 —