olbrzymi furgon wyładowany wielopudowemi workami. Woźny informuje, że jest to piasek, którym p. Steczkowski będzie sypał w oczy społeczeństwu. Powoli zaczynają się zjeżdżać przedstawiciele władz, radcowie stanu, przyjaciele, krewni i życzliwi. Milicja, której polecono zorganizować żywiołową manifestację, woła pod kierunkiem p. Łączkowskiego: „Wiwat król“; — p. Nojach Priłuckij kłania się i dziękuje za tę sympatyczną owację. Przy przechodzeniu pp. Potockiego, Rostworowskiego, Ronikiera, rozlegają się z tej samej strony okrzyki: „Wiwat wszystkie stany!“
Prof. Askenazy wprowadza pod rękę kanoniczkę Walewską, która go pyta, co słychać z Napoleonem.
Wchodzą również Janusz, Maciej i Franciszek, Trzy Trąby Radziwiłłowie. „O: łyki!“ — woła pogardliwie Janusz Radziwiłł (na Ołyce), wskazując na przedstawicieli Rady Miejskiej. Zajeżdżają wreszcie samochody urzędowe, z których wysiadają: regent Ostrowski z adjutantem, regent Lubomirski z żoną i minister Stecki z brodą.
Arcybiskup Kakowski nadjeżdża na pięć minut przed dwunastą. Na chwilę przed nim wchodzi rektor Kostanecki. Spóźnienie swe tłumaczy ekonomją czasu, tym razem polityczną.
Na galerjach i w loży przepełnienie. Publiczność, wychylona z lóż, rozmawia z radcami stanu. Jedna z ulubionych artystek dramatu i komedji woła do radcy stanu p. Augusta Popławskiego: „Śmiało Gutek“. Popławski obiecuje jej solennie, że będzie robił „Sfinksa“.
Prawdziwą sensację budzi wniesienie wirylisty, rabina Perlmuttra. Czcigodny radca, który jako wolentarjusz brał udział w odsieczy Wiednia, zapytuje hofrata Rosnera o najświeższe nowiny z tego miasta.
P. Rosner zaprzecza, jakoby miario zarządzić w mieście zniszczenie wszystkich reprodukcyj Madonny Sykstyń-
— 28 —