Page:Kornel Makuszyński - Rzeczy wesołe.djvu/165

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.
137
HISTORJA O MALARZU


— Pan dobrodziej także...

— A tak, tak... Przystąpmy do rzeczy. Wyjedzie pan na południe za moje pieniądze. To pana nie powinno obrażać. Niech pan się namyśli, niech pan sam ze sobą pomówi...

— Niemożliwe! Z suchotnikami nie gadam!...

— He! he! Bardzo słusznie, wybornie! I widzi pan, pan te pieniądze odrobi. Użyje ich pan rozumnie...

— Również niemożliwe. Pijaństwo nie należy do rzeczy rozumnych.

— Pan mi nie da przyjść do słowa... Pan te pieniądze odrobi. Dostanie pan czterysta koron, zato będzie pan rok we Włoszech i będzie pan malował. A co pan namaluje, to pan mnie przyśle... Zgoda? Ale, ale! Obrazeczków będzie najmniej dwadzieścia... No i jakże?

Malarz się uśmiechnął jadowicie jak okularnik.

— Chwileczkę, łaskawco...

— Bardzo proszę...

Malarz wyjął z pod poduszki naczyńko, specjalnie sporządzone dla suchotników i rzekł wielce uroczyście:

— Widzi pan, tu nie wolno pluć na nic, a jabym panu chciał napluć w gębę. Pan pozwoli, że ze względu na hygjenę, napluję tylko w to naczynie...

No i plunął, jak przyszło na porządnego malarza.

— Kłaniam!... — rzekł i odwrócił się do ściany.

Mocno był poirytowany zacny malarz. Całą noc sam ze sobą gadał.

— Polska, mówił, to jest miły kraj. Ze spluwaczką trzebaby chodzić. Umrzeć nie dadzą spokojnie, a Pan Bóg z burżuazją trzyma. Naturalnie!... Dwadzieścia obrazów, powiada mu daj, a on ci pomoże do śmierci, bałwan jeden, galernik! Sztukę popiera i kamienicę kupi, na podwieczorek cię zaprosi. Świnia! Takiemu powinien ksiądz na spowiedzi poradzić, aby się powiesił, aby na suchoty przypadkiem nie umarł, bo to za porządna śmierć... Naturalnie, że za porządna... Abyś cztery żony miał, gorylu jeden!... Dwadzieścia obrazów! Czterysta koron ci daje... Najmiesz pałac w Rzymie, kupisz wagon farb i będziesz malował włoską królowę.