— 72 —
Jeden rebok to wecygo na żelazny kluce:
— Ninja! — rzecze — To podobne do żedowsci muce! —
Skorno uzdrzoł to Czorlińsci, poznoł, co to beło...
— Widzę, — rzecze — że żedzesko mnie sę utopieło!
Szkoda, że tak marnie Bartek zeszed z tego świata,
Jo doch jego tak żem kochoł, jak włosnego brata. —
Ciejbe jesz choc dzonek dłuży beł prze żecu ostoł,
Bełbem okrzceł nieboroka, tak go Smętek dostoł.
Tak Czorlińsci opłakiwoł Bartka nieboszczeka,
Jednak więcy, niżle sani, żałowoł człowieka.
Tej odezwoł sę do niego westrzod nocny cesze,
Wartorz, co beł nąmądrzejszy z Jizbicząnow rzesze:
— Le o niego sę nie kłopoc! Gwes on je zbawiony!
Chto w ty wodze sę utopieł, ostoł też okrzcony.
To jezoro nasze łebscie i gorneńscie błoto
Nąm poswięceł roz na świece święty biskup Oto;
Ztąd choc żyd, ciej tą tu wodą głowę so opryszcze,
Razem ze krztem wszescie łaście na mniescu użyszcze.
Tej Czorlińsci mnioł od razu spokojne sąmnienie,
Rzek: — Więc rocz mu, Panie Boże, wieczne dac spocznienie!
Wszesci: Wieczny odpoczynek — razem z nim zmowiele.
A tej kożdy do swy checze nazod powrocele.
Czorlińsciego wząn na nocleg, zaproszając szczerze,
Nen plecaty chłop, co pierszy mu otworzeł dwierze.