Page:Jarosz Derdowski - O Panu Czorlińscim co do Pucka po sece jachoł.djvu/68

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

— 50 —

Zdrzejle, druchu, co sę stało, jak mnie sę powodzy! —
Sedzę w klotce decht nizanic, jak ciej jaci złodzyj!
Ale powiedz, jak sę wama wiedło od ny chwile,
Jak no wos w Kantrzenie wszescich do pryze wsadzele?
— Aj! — rzek Bartek — Strach jaż wspomnieć, co me wecerpiele,
Oni nama do wejrowsci pryze odstawiele!
Tej Czarownik, co mo jacies z piekłem interese,
Głośno zakląn; — Niech wąm jabel cholere przeniese!
Tej na gwolt sę umnierale ledze, jaż nareszce
Przekonale so doktore, że cholere w mniesce. —
Tej so ledze przestraszele, krzeczele: — Aj waje!
Te cholere nąm przeniesie ze świata te chaje!
Zlękle sę i sztyrmowale na więzenne cele,
Wepuscele nąm i z mniasta furt nąm werzucele. —
Więc poszlisme szukać panu, bo z nos kożdy wiedzol,
Że pąn ju od parę tydzeń tu w Conowie sedzol,
Bo Czarownik z Abrahamem, co kupuje klate,
Dale pąna jesz z Kantrzena szukać bez krejsblate.
Opisale pąnu, że jim ucek pąn z pyndlami —
Ale to doch niech ostatnie le pomniedze nami!
Zajn wir kimen do Conowa, ju od dni trzedzesce,
Bel skuńczony torg i hęńdel w tym przeklętym mniesce.
Waje! Żebe waspąn wiedzol, wiele me stracele!
Szwarcejur, że rebelije w Kantrzenie robjele! —
Wczora tu mnielisme termnin. Jo co jenom wiedzol,
Co za sprawę z pąnem bele, wszetko żem powiedzol.
Więc mnie w sądze so pytale, cze też tako zmowa
Bela, żebe nasze pyńdle pąn wioz do Conowa?