— 43 —
Ale amnioł wjedno pędzeł mnie na wszeście stronę,
Jaż mnie, com nen cężor dwigoł, decht mnioł umęczone.
Wszęde drogę mnie zastowio, wszęde za mną lecy,
Tej żem jo, be kąsk so ulżec, zdrzuceł kamnin z plecy.
Ten niedalek gorow upod, co sę zwią Chełmnice,
Chtorne widać na mnil sedem w cały okolice.
Tam so leży głębok w piosku na wielewścim gruńce,
Tak że czubek le sąmusek mu oswieco słuńce.
Że go trzemoł w ręku Smętek, o tym swiodczą dure,
Chtore głębok moje ostre wecęne pazure.
Tero, ciej ju mnie na plecach nie cężeła skała,
Wnet za sobą żem ostawieł Świętego Mnichała.
Tak żem lecoł so chutuszko, jak piorun z obłoku,
Prawie wcole niewidzalny człowieczemu oku.
Ju za chwilę głębok w sobie kreła mnie ta gora —
I z tym kuńc je, jeno dychtych jesz mnie boli skora.
Ja, to prowda, nen archamnioł nie żgoł mnie na żarte,
A to wszetko za no z Chmnielna chłopisko umarte.
Więcy sąm na jego żece ju nie będę godzeł,
Bo be mnie muj przeslodowca może dali szkodzeł,
Zawde ciejbem kole jego rejzowoł koscoła,
Muszoł bem go mest okrążać porę mnil do koła.
Jutro znowu tam powietrzem mniołbem sę przejechac,
Bo tam w świece bodej będze wieldzi grzesznik zdechac,
Chtoren krzywdzeł polści norod i Chrystusa wiarę,
Więc mąm rozkoz, be go halac, abe cerpioł karę.
Ju mu żesme wenalezle stosowną robotę,
Będze w piekle czarownicąm wiskoł czorne kote.
Widzysz, z nieba jo rycerza gorzec ju nie mogę,