Page:Jarosz Derdowski - O Panu Czorlińscim co do Pucka po sece jachoł.djvu/143

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

— 125 —

Ciej do brzegu dojechale, szlachcec rzek do Muże:
— Przewiez jadra mnie do Pucka, jutro, choc na żuże!
Stań u Szelte, tam gdze dzyso... Dobrze cy zapłacę!
Doch na morze sę nie puszczę! Niech je wezną kace!
Bot ukośnie gnoł ku Gdyni walcząc z wiatru prądem,
A Czorlińsci wząn do Pucka nazod wracac lądem.

Czorlińsci spotyko sę w oliwscim koscele z braciszciem Leonem, chtoren mu pokazuje potrete kaszubsciech ksążąt.

Do Oliwe klosztornego prosto szed koscoła,
Gdze sę klęcząc do świętego udoł archamnioła;
Be mu więcy nie szkodzełe smętcie i kaduce,
Choc żewego mo judosza zaszetego w muce.
Ciej sę modli i obzero po koscele w koło,
Czuje jacis głos, co w tele tak do niego woło:
— Pąn Czorlińsci wej sę modli klęcząc pod figurą,
A w kapuze schowanego djobła mo pod skorą! —
Patrzy, co be też za jeden rzec mog one słowa —
Przed nim stoji kwestorz Leon, braceszk z Wejerowa!
Wstoł i oddoł nisci ukłon znany so osobie
I braceszka, że jaż klasło! kusznąn w ręce obie.
Wierząc, że ju jego grzeche braceszk wszescie znaje,
Zaro jemu gołą prowdę z mucą swą wedaje.
Braceszk jeno mu pogrozeł podniesonym palcem
I mu kozoł chutko spolec mucę z nym padalcem.
Ale szlachcec rzek, że tego nigde on nie zrobi,
Bo na srogą za swe plodzie zemstę sę sposobi.
Prożno braceszk upomnino, prożno jego łaje —