Page:Jarosz Derdowski - O Panu Czorlińscim co do Pucka po sece jachoł.djvu/128

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

— 110 —

Ną, to taci we jesz głupi?! — A że be wos!.. żebe! —
Mowi szlachcec — Sece to wej sydła są na rebe!
Tej mu Szelta odrzek: — Hęhę?! Tero ju sę wieme —
To me w Pucku tu jadrami po naszemu zwieme.

Tej powiedzoł mu, że dzyso w Pucku nie ma Muże,
Bo sę bojoł puscec w morze dlo okropny burze;
Ale jutro ju z pewnoscą zjedze tu na boce,
Bo mu o tym powiodale w momęnt le reboce.
Więc Czorlińsci mnioł nadzeję, że za swe piniądze
Sece downo upragnione jutro ju posądzę.

Tej sę spytoł jego Szelta: — Zkądka we doch jesce?
Boc we gwes sę nie rodzele tu prze naszym mniesce?
We tak ładnie poloszece mową barzo częstą.
Cze we moce też Kaszebe za zemnię ojczestą? —

— Gwesno! rzecze pąn Czorlińsci — Jo jem też Kaszubą,
Ale wierę i jo godąm mową kąseczk grubą.
Ciejm z kupcami we Warszawie bewoł tak przed rociem,
Tej nie chcele mnie tam wierzec, że jem jech rodociem.
Liczele mnie — Niechże za to Pąn Bog jech nie korze!
Do ty rozdzi, z chtorny weszle czorni łapiczkorze —
I nie chcele mnie też wcole podać bratni dłoni,
A jo z duszą i ze sercem Polok jem, jak oni.
Me Kaszube, jesz strzeżeme Polsci morsciech granic,
A w Warszawie naszy braco mają naju za nic. —
Ale ma le mowę naszą serdecznie kochejma
I po polsku coraz lepi godac sę starejma!
Le słuchejma co niedzelę polsciego kozanio
I nałożma sę do polsciech gazetow czetanio!