Page:Jarosz Derdowski - O Panu Czorlińscim co do Pucka po sece jachoł.djvu/118

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

— 100 —

Bo od smutku i wzruszenio decht straceła mowę.
Tej sę braceszk ji zapytoł: — Co sę smucy pani?
— Powiedz, duszo, jako bolesc twoje serce rani? —
Ona jemu powiedzała, co ji serce truje:
Jak ji chłop ju osem niedzel dalek gdzes rejzuje,
Wstyd jak robi niezwolany dotąd famniliji
I co jeno noleżało do ny hrystorji;
A dlo cały ony sprawę lepszego poznanio,
Dała jemu Czorlińsciego kartę do czetanio.
Braceszk Leon prędko przezdrzoł Czorlińsciego akta,
Tej zawołoł po łacenie: — Diaboli facta!
— Chłop twuj ostoł omąniony bez czopnika Szmula,
Ten mu włożeł do kapuze piecielnego mula.
Poci on sę ty przeklęty muce nie pozbędze,
Poty, jak po piekle Marek, wjedno tłuc sę będze.
Szmul sę zemsceł na Czorlińscim za one pakułe,
Jego czare niejednemu szczesce ju popsułe.
Ale ju je napełniono grzechów jego mniara,
Wnet za jego czorne sztucie spotko żeda kara. —
Tej Czorlińsko mu przerwała: — Braceszku Leonie!
— Powiedzceż mnie, w jaci tero je Czorlińsci stronie?
Bo po całym mest kaszubscim kraju kwestujece,
We nolepi wiece wszetko, co sę dzeje w świece.
Jo mąm dlo wos w ty kobjele tłustego gulorza,
Wezce go i kożce so go upiec bez kuchorza. —
Braceszk, bjerząc podark, rzecze: — Dzękuję paniuchnie!
I chutuszko z nym gulorzem uceko do kuchnie.
Ciej powroceł usmniechnięty braceszk nasz jegomosc,
Tej Czorlińsci tę poceszną powiedzoł wiadomosc: