Page:Jarosz Derdowski - O Panu Czorlińscim co do Pucka po sece jachoł.djvu/115

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

— 97 —

Me so żesme jim broniele cijami zajadle,
Ale zmogle nos i trzose nama poukradle.
Czarownika, choc piecielno go slużela sela,
Tam na suchy chujce zgraja za kark powiesela,
Doch me dredzy proselesme Boga Izraela,
Abe roczel nąm webawic z rąk nieprzejocela.
Bog nad nami so zlitowol, zbawiel nąm od smnierce,
Tak że jednak nąm puscele żewech te morderce.
Niech so pani nad bjednemi żedkami zlituje
I gorącym nąm fryszteciem z lasci poczestuje,
Bo me jesme taci głodni i tak wemęczeni!
Ani detek, choc zląmany, nie mąme w cieszeni. —

Tej Czorlińsko nad żedami kąsk sę zlitowała
I kożdemu talerz krepow do jedzenio dała.
Cy zaczęni chcewie zjadać, co beło nalane,
Choc to w gropie, a nie w kotle beło gotowane.
Prze jedzeniu Danjel pani wszetko opowiedzoł,
Co z widzenio i słeszenio o Czorlińscim wiedzoł;
Jacie doł mu sąd conowsci usprawiedliwienie,
Jacie bjedok po utrace koni mnioł zmortwienie,
Jak w sewego pokryjomu w noce wejechale,
Jak po dłudzim tej błądzeniu wreszce sę rozstale.

Poci Danjel opowiodoł, bjałka le płakała,
Bo i chłopa i konikow srodze żałowała.
Barzo wieldzi beł kobjete frasąnek i smutek:
— Tero mota, rzekła, chaje, szachrow waszech skutek! —
A ciej żede mniałe wszescie próżne ju talerze,
Wzęna mniotłe i jim wszescim pokozała dwierze.

 8*