Page:Jarosz Derdowski - O Panu Czorlińscim co do Pucka po sece jachoł.djvu/109

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

— 91 —

Że w kapuze jego całe piekło sę rojeło.
Tesąc kesech czartów w ony weprowiało skocie,
A jak wiore chudzy bele kesy ni bjedocie.
Tej zlitowoł sę nad nimi i wejąn z cieszenie
Dużą szczukę i ją podoł czartąm na zjedzenie.
Czarce chcewie z jego ręci dor ten odebrale
I go zaro na kawałcie kłami rozszarpale.
Ale nogle tej wepodo z rebe ny wnętrznoscow
Czorno dusza, co ni cała nie mo, ani koscow.
Czarce zaro sę rzucają z wszesciech stron zawzęce
1 chwetają ją za nodzie i za obie ręce.
Tej wtłoczele nie pytając duszę do kapuze,
Poczym o nią grac zaczęnie w ołowianne guze.
Wnet ją wegroł kąseczk z fifem Smęte, krewny More
Wząn ją w zębe razem z mucą i fju! fju! za gore.
Rebok mesląc, źe na jawie tracy swoją mucę,
Krzeknąn, jak ciej utropiony: — Zdżejta le kaduce!
Ciej Jagatka to uczuła, zaro grac przestała,
A ji matka z werzasnięco ledwie nie omglała.
Zaczynają poświęconą wodą gosca żegnać,
Abe czartów i kaduków od niego odegnac.
Tej złe duche Czorlińsciego zaro poniechałe
I ju wolni jego pierse sobie oddechałe,
Więc kobjete tero bełe kąsk uspokojone,
A tej szepnąn organista do swy luby żone:
— Le go nie dej tu przebudzec, bo on zmęczon z drodzi! —
Widać, że mu na sąmnieniu cęży kłopot srodzi.
Niechże Pąn Bog letoscewy mego drucha strzeże! —
A tej poszed pąn bakalorz zwonic na pocerze.