Page:Hrabia Emil.djvu/79

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been validated.

rek opryskliwy i surowy, jak dla wszystkich, i swą miną posępną siał wokoło grozę i respekt.

Poznawszy bliżej księcia, Emil uczuł też więcej zainteresowania dla Anieli. Zauważył ze skruchą, że jej był prawie nie dostrzegał, że lekceważył ją jak reszta rodziny, ponieważ była dobra. Ze smutkiem widział, jak okropne było życie tej młodej kobiety, nawet o tem nie wiedzącej, że jej się dzieje krzywda.

Z księciem Emil poszedł jeszcze parę razy do klubu, by tam spotkać pana Villoughby i dać mu się odegrać. Nie o to jednak szło głównie. Emil doświadczał niezwalczonej pokusy, aby otrzeć się zbliska o źródło swej męki, aby bardziej napewno wiedzieć, jaki jest rozmiar jego klęski, aby uśmiechać się i mówić grzeczne słowa i patrzyć w oczy tego człowieka. Spędził z nim jeden jeszcze wieczór, ale nie dowiedział się nic nowego. Lord był monolitowy — cały z jednej sztuki, bez załamań jakichkolwiek i zastrzeżeń.

Późnym wieczorem Emil zobaczył tam nagle witającego się z Villoughbym starego Anglika, z którym jechał był w jednym przedziale owego pamiętnego dnia i którego zapytywał później o Dianę. Rzecz szczególna. On, który mógł rozmawiać spokojnie i nawet śmiać się w towarzystwie męża Diany, teraz, wobec tego obcego człowieka doznał wzruszenia tak silnego, że myślał przez chwilę, iż nie dobędzie głosu. Dlatego tylko, że ten właśnie przypomniał mu miniony czas szczęścia.

Emilowi zdawało się niekiedy, że już mógłby to znieść, że Diany niema, że ją utracił. Ale jakże znieść to, że świat jest bez niej straszliwy, że każda godzina jest męczarnią, że wszystko jest, jak śmierć. Myślał: więc dobrze, więc już dobrze, tylko niechaj wszystko

77